piątek, 18 listopada 2016

Objawienie, Czas i Cuda


"Kurs Cudów" to ponadczasowa księga stworzona na podstawie przekazów jakie odebrała dr Helen Schucman. Spisał je dr Bill Thetford. Została opublikowana w 1976 roku po raz pierwszy. Jej przesłanie i nauki odnoszą się do uniwersalnych prawd według, których funkcjonujemy we Wszechświecie.

Kto jest autorem słów? Prawdopodobnie Jezus, gdyż to można wywnioskować z tekstu lecz mimo to nie jest to dzieło religijne, gdyż odnosi się do wartości ogólnych, wspólnych dla różnych kultur. Poszczególne nauki skłaniają do przemyśleń i mówią o zwykłych sprawach, lecz stwarzają możliwość świeżego spojrzenia na różne aspekty naszego życia. Jakiś czas temu zamieściłam pierwszą lekcję z "Księgi Cudów" dotyczących cudów. 

Dziś kolejna odsłona do zastanowienia: 

Objawienie wywołuje pełne, ale tylko tymczasowe zawieszenie wątpliwości oraz lęku. Odzwierciedla ono pierwotną formę porozumiewania się między Bogiem a Jego stworzeniami, która dotyczy bardzo osobistego poczucia stwarzania, jakiego czasami poszukuje się w związkach fizycznych. Poprzez bliskość fizyczną nie da się tego uzyskać. Cuda jednak mają charakter naprawdę interpersonalny i prowadzą do prawdziwej bliskości z innymi. Objawienie jednoczy cię bezpośrednio z Bogiem. Cuda jednoczą cię bezpośrednio z twoim bratem. Ani jedno, ani drugie nie wypływa ze świadomości, lecz obydwie te rzeczy są w niej doświadczane. Świadomość jest stanem, który wywołuje działanie, chociaż go nie inspiruje. Możesz wierzyć we wszystko w co postanowisz wierzyć, a o tym, w co wierzysz, świadczy to, co robisz. 

Objawienie ma bardzo osobisty charakter i nie da się go sensownie wytłumaczyć. Właśnie dlatego jakakolwiek próba opisania go przy użyciu słów jest niemożliwa. Objawienie wywołuje jedynie przeżycia i doznania. Cuda natomiast powodują określone działania. Są one teraz bardziej użyteczne ze względu na swą interpersonalną naturę. W tej fazie nauki działanie cudów jest ważne, ponieważ wolności od lęku nie można na tobie wymusić. Objawienie jest dosłownie niewymowne, ponieważ jest to doświadczenie nie dającej się wyrazić słowami miłości. 

Respekt powinien być zarezerwowany dla objawienia, do którego można go doskonale i we właściwy sposób zastosować. Nie jest on odpowiedni w odniesieniu do cudów, ponieważ respekt jest stanem wielbienia sugerującym, że ktoś niższego rzędu staje przed obliczem swego Stwórcy. Jesteś stworzeniem doskonałym i powinieneś odczuwać respekt tylko w obecności Stwórcy doskonałości. Cud jest więc znakiem miłości między równymi sobie. Równi sobie nie powinni odczuwać wobec siebie respektu, ponieważ respekt sugeruje nierówność. Dlatego jest on niewłaściwą reakcją w stosunku do mnie. Starszemu bratu należy się szacunek z powodu jego większego doświadczenia oraz posłuszeństwo z powodu jego większej mądrości. Należy mu się także miłość, ponieważ jest bratem, a także oddanie, jeżeli sam jest oddany. To właśnie moje oddanie uprawnia mnie do twojego. Nie ma we mnie niczego, czego ty nie możesz osiągnąć. Ja nie mam niczego, co nie pochodzi od Boga. Różnica między nami jest teraz taka, że ja nie mam niczego innego. Znajduję się zatem w stanie, który u ciebie jest dopiero stanem potencjalnym. 

„Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie” nie oznacza, żebym był w jakikolwiek sposób oddzielony od ciebie, nie oznacza też, że różnię się od ciebie, chyba że tylko w czasie, a czas nie istnieje naprawdę. To stwierdzenie ma większy sens w kategoriach osi pionowej niż osi poziomej. Ty znajdujesz się niżej ode mnie, ja zaś znajduję się niżej niż Bóg. W procesie „wznoszenia się” jestem wyżej, ponieważ beze mnie oddalenie między Bogiem a człowiekiem byłoby dla ciebie zbyt wielkie do pokonania. Ja przerzucam most ponad tą odległością, z jednej strony jako twój starszy brat, a z drugiej strony jako Syn Boga. Oddanie moim braciom postawiło mnie na czele Synostwa, które czynię całkowitym, ponieważ w nim uczestniczę. Może to wydawać się sprzeczne ze stwierdzeniem: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”, lecz w tym stwierdzeniu mówi się, że tę jedność tworzą dwie części i uznaje się równocześnie fakt, że Ojciec jest większy.


Objawienia są pośrednio inspirowane przeze mnie, ponieważ jestem blisko Ducha Świętego i jestem wyczulony na gotowość mych braci na objawienie. Zatem mogę sprowadzić im więcej, niż oni mogą ściągnąć dla siebie. Duch Święty pośredniczy w przekazie informacji z poziomu wyższego na niższy, utrzymując bezpośredni kanał komunikacyjny od Boga do ciebie, otwarty na objawienie. Objawienie nie jest dwustronne. Przepływa ono od Boga ku tobie, ale nie od ciebie ku Bogu. 

Cud minimalizuje potrzebę czasu. W płaszczyźnie poziomej, czyli horyzontalnej, rozpoznanie równości członków Synostwa wydaje się angażować prawie nieskończenie wiele czasu. Cud jednakże pociąga za sobą nagłe przesunięcie z percepcji poziomej na pionową. To wprowadza odstęp w czasie, z którego zarówno dający jak i biorący wyłaniają się o wiele dalej w czasie, niż byliby w przeciwnym razie. Tak więc cud ma wyjątkową właściwość usuwania czasu w takim stopniu, że czyni niepotrzebnym ten przedział czasu, który obejmuje. Nie istnieje żaden związek między czasem trwania cudu, a czasem, który obejmuje. Cud zastępuje uczenie się, które mogłoby trwać tysiące lat. Czyni on to dzięki leżącemu u jego podstaw uznaniu doskonałej równości dającego i biorącego, na której opiera się cud. Cud skraca czas przez załamanie go, eliminując w ten sposób niektóre odstępy czasowe. Dokonuje on tego jednak w obrębie dłuższej sekwencji czasowej.

tekst z "KURS-u CUDÓW"

źródło zdjęć: 
www.digart.pl
Pychologia Duchowa
www.vismaya-maitreya.pl
aurasoma.pl

środa, 16 listopada 2016

Sens Życia cz. V ( ostatnia)

Rozmowa z Robertem Noble


M.D. - Wspomnieliśmy już o Masażach Mocy i Misach Kryształowych. Te dwie rzeczy łączysz, jak mówiłeś wcześniej. Prowadzisz razem z Olą Warsztaty Mocy. Na czym one polegają? Czy do nich trzeba się jakoś przygotować, jeżeli ktoś chciałby wziąć w nich udział? 

R.N. - Jeżeli do terapii uczestnik przygotuje się mentalnie czy fizycznie – to jest bardzo dobrze. Sugerujemy jakąś aktywność fizyczną, sport, zdrowy styl odżywiania, sport, medytację. Z przyszłym uczestnikiem robimy wstępny wywiad, gdyż musimy wiedzieć jaki jest stan jego zdrowia, czy są jakieś przeciwwskazania do tego, by mógł u nas odbyć warsztaty. 

M.D.- Jakie na przykład?

R.N. - Na przykład przeciwwskazaniem do mis kryształowych jest rozrusznik serca, epilepsja, jeżeli ktoś cierpi na tę chorobę. Nie podejmiemy się ryzyka koncertowania dla tej osoby, gdyż mogłoby to zagrozić jej zdrowiu. Warsztaty jak najbardziej są wskazane dla wszystkich, każdy warsztat dostosowujemy indywidualnie.


M.D. - Jak praktycznie wyglądają Warsztaty Mocy? Co taki uczestnik na nich robi i co powinien mieć ze sobą? 

R.N. Nie sposób odpowiedzieć jak wyglądają Warsztaty Mocy, gdyż spotkanie jest dobierane indywidualnie do każdej osoby. Goście zagłębiają się w swoje wnętrza, poznają swoje zalety i wydobywają wszystko co w nich najlepsze. Jednocześnie pozbywają się blokad, które niwelują ich potencjał. Uczestnik na wizytę u nas zabiera podstawowe rzeczy, które wykorzysta na masażu takie jak dwa ręczniki: jeden do masowania, drugi do kąpieli, przybory codziennego użytku i śpiwór. Najważniejsze co powinien ze sobą zabrać to pozytywne nastawienie, uśmiech i serce. Nie musi się o nic martwić, gdyż wszystko ma zapewnione na miejscu. Przyjeżdża do nas po to by się całkowicie zrelaksować i zagłębić w siebie. Przed przyjazdem robimy wywiad jaki dana osoba preferuje styl żywieniowy. Jeżeli jest to wegetarianin, to będzie u nas otrzymywał posiłki wegetariańskie, jeżeli ktoś lubi mięso, będzie miał potrawy mięsne. Chcemy aby każdy kto do nas przyjeżdża czuł się jak najlepiej pod każdym względem. 

źródło zdjęcia: magiamania.com
M.D. - Na Twojej stronie "Instytut Noble" są pozytywne opinie osób, które wzięły udział w Warsztatach Mocy. Opisują one bardzo pozytywne wrażenia, miły pobyt i Waszą obsługę. Są zadowoleni z pobytu u Was. 

R.N. - Tak. Co jest ciekawe, to to, że tak naprawdę jest ciężko opisać całość, co się tak naprawdę wydarza, to jest inny świat. Mówiąc inny świat, mam na myśli dosłownie inną rzeczywistość.

M.D. - Rozumiem. Nie jest możliwe opisanie przebiegu całego spotkania, gdyż na pewno każde z nich jest inne. Z pewnością zależy to od osoby, od jej nastawienia, bo na pewno przyjeżdżają do Was osoby z różnym nastawieniem, w tym także sceptyczne, sprawdzające pewne rzeczy …

R.N. - Tak, to prawda. Osoby, które przyjeżdżają muszą liczyć się z tym, że ich jedynym zadaniem jest to, by skoncentrować swoją uwagę na sobie. To jest bardzo ważne, ponieważ zostawiają cały swój świat za naszymi drzwiami. Świat fizyczny nie istnieje podczas warsztatów. Jest tylko ta chwila i ten czas, w którym mogą poznać samych siebie. My jako prowadzący cały czas jesteśmy do ich dyspozycji przez 24 godziny na dobę. Jeżeli ktoś ma problem, my jesteśmy po to, by porozmawiać, czasami przemilczeć lub pokazać inną stronę problemu. Uczestnik może uświadomić sobie, że jest w stanie ze wszystkim sobie poradzić. Po warsztatach również pozostajemy do dyspozycji naszych gości. Ktokolwiek do nas przyjeżdża jest przez nas traktowany z należytym mu szacunkiem, troską i miłością, nawet jeśli jest sceptycznie nastawiony do warsztatów.

źródło zdjecia: www.instytutnoble.pl
M.D - Intrygują mnie misy kryształowe, bo to jest rzadkość. Większość osób spotkało się z misami mosiężnymi, tybetańskimi. Miałam okazję być na takim pokazie z misami tybetańskimi. Natomiast misy kryształowe z pewnością są delikatniejsze. Z czego są one zrobione dokładniej, czy faktycznie z kryształu?

R.N. - Tak. 99,9 procent to jest kwarc. Są delikatne. Posiadają zupełnie inną jakość dźwięku w porównaniu z misami tybetańskimi. Różnicę można tylko odczuć na sobie, gdyż ciężko jest to zwerbalizować, a odczucia są bardzo indywidualne. W tym wypadku nie ma lepszych czy gorszych, są po prostu inne. Niektórym przypadną bardziej do gustu misy kryształowe a niektórym tybetańskie. Ja doświadczyłem jednych i drugich, dlatego zdecydowałem, że będę pracował z misami kryształowymi. Poza misami, wykorzystujemy inne instrumenty na przykład monokuranty. (tu Robert prezentuje monokuranty i ich dźwięk) To są metalowe pręciki osadzone w drewienku, i każdy jest dostosowany do odpowiedniej częstotliwości. Te częstotliwości oddziałują na nasze ośrodki energetyczne czyli czakry. Swoim dźwiękiem przypominają popularne kamertony. Grając na misach i wykorzystując monokuranty efekt dźwiękoterapii jest spotęgowany. Wiemy jak energia mis kryształowych korzystnie wpływa na ludzi dlatego razem z Olą pragniemy je spopularyzować. Dlatego właśnie organizujemy koncerty. Teraz ruszamy na podbój Poznania, a także innych miast w Polsce. 


M.D. - Jaki wpływ mają misy kryształowe na nasz organizm? 

R.N. - Mają bardzo dużo właściwości leczniczych. Takie najbardziej zauważalne to relaks ciała, uspokojenie umysłu, pełne rozluźnienie. Wibracja mis, która wchodzi w nasze ciało rozbija komórki rakowe, synchronizuje półkule mózgowe, pomaga w pozbyciu się depresji. Dźwięk mis działa również na dalsze otoczenie, gdyż energia rozprzestrzenia się w każdym kierunku. Po takim koncercie są odczuwalne zmiany w umyśle, zachowaniu, pojawiają się reakcje oczyszczania organizmu. O masażu dźwiękiem jak i o samych misach można dużo mówić, ale tak czy inaczej trzeba samemu tego doświadczyć. Najważniejsze, jest to byśmy w pełni poddali się relaksowi, a misy kryształowe wyśmienicie się do tego nadają.

M.D.- Czyli można powiedzieć, że misy mają swoje oddziaływanie na każdym naszym poziomie: fizycznym , umysłowym, duchowym czyli takie uzdrawianie duszy. 

R.N. – Zdecydowanie tak! Wzmaga się intuicja, możemy czerpać inspiracje do czegoś, pojawia się u nas stan, gdzie mamy nagle pełno pomysłów, właśnie przez to, że pozbywamy się pewnych blokad, misy to uwalniają. 


M.D. - Chciałam Cię jeszcze zapytać o Instytut, który założyłeś w 2013 roku. Na Twojej stronie "Instytut Noble" jest bardzo dużo tematów, ciekawych artykułów, prowadzisz sklep "Szamański Bęben", z ezoterycznymi produktami. Jaki cel Tobie przyświecał i co cię skłoniło do założenia Instytutu. 

R.N. - W moim zamiarze było stworzyć miejsce, w którym ludzie będą dzielić się wiedzą na temat doświadczeń poza ciałem. Chciałem propagować eksterioryzację jako jedną z metod rozwoju świadomości. Marzyło mi się zrzeszenie ludzi, którzy podobnie jak ja doświadczają OOBE i chcą się tym dzielić. Natomiast bardzo szybko okazało się, że brakuje takich ludzi, którzy chcą faktycznie eksperymentować, chcą coś badać, sprawdzać czy rozwijać. Ludzie po prostu chcieli wejść, przeczytać, dostać coś za darmo, bez żadnego swojego wkładu. Z czasem zrozumiałem, że wspólne eksperymenty nie mają sensu. Że te doświadczenia to indywidualny rozwój każdej istoty. Instytut to nie tylko miejsce gdzie spotykają się ludzie, którzy wychodzą z ciała. To miejsce służące do ogólnego rozwoju duchowego. Tak więc każdy, kto dąży do samopoznania, zdobywania wiedzy, może korzystać z Instytutu Roberta Noble. W Instytucie jest wiele wątków i różnych kierunków rozwoju, nie tylko OOBE. Rzeczywistość nie jest taka kolorowa, gdyż ludzie szukają tylko gratyfikacji. Mówiąc wprost zamiast tworzyć Instytut skupiają się na tym co Robert Noble w nim umieści. Cała idea stworzenia aktywnej społeczności spaliła na panewce. Być może, gdy ludzie otworzą swoje serca, lub odejdę z tego świata to coś się zmieni.

Nie ukrywam, że jestem zadowolony z tego, że stworzyłem Instytut i włożyłem w niego tyle serca. Jeśli to co robimy teraz razem z Olą pomogłoby chociaż jednej osobie to i tak jest to warte wysiłku. 

Jeśli chodzi o sklep "Szamański Sklep"  to chcemy żeby ludzie dostawali fajne produkty, które będą pomagać w rozwoju. W naszym sklepie posiadamy produkty, które sami używamy, dzięki temu wiemy co sprzedajemy. Ktoś, kto robi u nas zakupy ma nasze pełne wsparcie. 

tutaj więcej o nagraniach
M.D. - W swoim sklepie szamanskibeben.pl masz oprócz książek, biżuterii, akcesoriów ezoterycznych, także swoje nagrania z medytacjami, które mogą być ciekawe dla osób, które chcą ze sobą pobyć. 

R.N. - Tak. Nagrania medytacyjne z głosem prowadzącym są świetnym rozwiązaniem dla osób, które mają problem z rozpoczęciem medytacji. Nagranie jest wygodne. Zakłada się słuchawki, poddaje się temu co mówi lektor i to wszystko. Bardzo lubię te nagrania. Można się naprawdę dobrze zrelaksować. 

M.D - W sklepie są też przedmioty, które sami wykonujecie. Widziałam tam różne wisiorki, medaliony, talizmany... wiele pięknych rzeczy robicie... Własnoręcznie jest wszystko wykonywane...

R.N. – Tak, część naszego asortymentu wykonujemy sami własnoręcznie. Jest zupełnie inna jakość produktu, jeżeli ktoś wykonuje go z odpowiednią intencją. Naszą osobistą moc wykorzystujemy po to aby ze zwykłego przedmiotu zrobić przedmiot magiczny. 

M.D. - Czyli robicie to z sercem, jesteście wierni swoim sercom, robić coś z sercem jest siłą przewodnią Waszej działalności. 

R.N. - Dokładnie. Tylko tym trzeba się kierować. Tylko to co sprawia nam radość jest dobre dla wszystkich.

M.D. - I wtedy znajdziemy siebie.

R.N. - Tak. My po prostu robimy swoje. 

M.D. - Na koniec chciałabym Cię zapytać o Twoje plany na przyszłość. Czy będzie kolejna książka? 

R.N. - Na pewno tak. W tej chwili mam pomysł na trzy rozdziały. Książka musi się ukazać dlatego, że być może ktoś kto ją przeczyta ocali swoje życie. Jeżeli będę pisał tę książkę to będę chciał powiedzieć coś na temat całego rozwoju, jak to wygląda z innych perspektyw. Być może podzielę się wiedzą jaką uzyskałem dzięki Masażom Mocy. Plany na najbliższą przyszłość to z pewnością kontynuacja Ścieżki, którą kroczę.

źródło zdjęcia: liviaflow.wordpress.com
M.D. - Czego ci życzyć? Jakie masz życzenia? 

R.N. - Czego życzyć? … No przede wszystkim, żeby się udało, żeby to, co chcemy robić wypaliło, żeby ludzie otwierali swoje serca i dostrzegali, że to co oferujemy im, jest dla ich dobra. Właściwie życzmy sobie wszyscy tego, by na tym świecie było lepiej, aby każdy widział siebie nawzajem. żeby istniał człowiek dla człowieka, a wówczas Ziemia stanie się rajem. 

M.D. - Zwłaszcza w dzisiejszych czasach miłość powinna być najważniejsza, ponieważ gdyby wszyscy kierowali się sercem i miłością, to świat byłby lepszy. Życzę, by Twoje życzenia i marzenia się urzeczywistniły dla dobra wszystkich. Życzę Wam sukcesów w Waszej działalności, niech rozwija się w dobrym kierunku dla dobra wszystkich, żeby jak najwięcej osób mogło z tego skorzystać. Robienie czegoś dla innych to jest fajna sprawa i nie każdego na to stać. 

R.N. - Dokładnie, żeby każdy był szczęśliwy. 

M.D. - Dziękuję za rozmowę, za poświęcony mi czas i szczerą rozmowę. Miło było Ciebie poznać i do zobaczenia. 

R.N. - Mnie Ciebie również. Dziękuję bardzo, do zobaczenia na Warsztatach Mocy!

Tekst autoryzowany

wtorek, 15 listopada 2016

Sens życia cz. IV

Rozmowa z Robertem Noble

M.D. - Jakbyś miał siebie teraz określić: Robert dzisiejszy, po tych wszystkich przejściach, a ten co był na początku, ten dawny Robert, który był na początku swej drogi, przy tej pierwszej książce i teraz po tej drugiej. Co się takiego wydarzyło, zmieniło w Tobie?

R.N. – To ciekawe pytanie. Jako ciekawostkę powiem, że „Ścieżka serca” była pisana przed pierwszą książką. Miałem już około 1/3 napisanej książki i nagle stwierdziłem, że bez sensu jest opisywać swoje doświadczenia jeżeli ktoś nie sprawdzi, że to jest prawdą, że OOBE w ogóle istnieje. Wtedy zakończyłem na jakiś czas pisanie by w pierwszej kolejności mógł ukazać się poradnik, żeby każdy kto tego chce mógł doznawać wyjść z ciała. Jeżeli ktoś chociaż raz opuścił ciało wówczas zupełnie inaczej będzie odnosił się do treści z moimi doświadczeniami. Tym sposobem napisałem „OOBE. Drugie życie poza ciałem”. Po ukazaniu się poradnika ponownie zająłem się „Ścieżką Serca” uzupełniając ją o najbardziej aktualne informacje z moich doświadczeń i tak znalazła się tam ceremonia Ayahuaski. Muszę przyznać, że sprawy zaczęły nabierać tempa i pojawiały się kolejne doświadczenia, być może będzie to materiał na kolejną książkę.
     Jeżeli miałbym siebie określić... co się zmieniło...? (chwila ciszy, zastanowienia się....) Jest na pewno zmiana. Jest zmiana, którą na pewno będzie ciężko mi ubrać w słowa, ale z całą pewnością teraz chcę być bardziej dostępny dla innych. To właśnie dlatego robię koncerty na misach i zajmuję się masażami. Chodzi mi o to, że chcę teraz dawać siebie w pełni, ponieważ kiedyś wyglądało to tak, że skupiony byłem na swoich poszukiwaniach, na swoim wewnętrznym świecie. Teraz wiedząc to co wiem po prostu chcę, żeby ludziom żyło się lepiej.


M.D. - Po ceremonii opowiadasz o Masażu Mocy. Z tego co piszesz w książce, najpierw była fascynacja, kurs a potem własna działalność w tym kierunku. Jak do tego doszło, co doprowadziło Cię do tego co teraz robisz, w tej chwili.

R.N. - Tak jak sięgam pamięcią, chciałem się zawsze zająć masażem, ale bardziej byłem nastawiony, że to będzie taka rehabilitacja, że będę po prostu masażystą. To był okres w którym wymyślałem jaki zawód chcę wykonywać, co faktycznie sprawiałoby mi radość. Nie wiem dlaczego akurat masaż. Myślę, że po prostu zawsze lubiłem dotyk. Zainteresowanie masażem było bardziej intelektualne, zawsze odkładane na później. Nie miałem dostatecznej siły, żeby faktycznie w to wejść i się tym zająć. Nie było tego co przeważy, tej takiej wewnętrznej silnej potrzeby. Nie czułem tego w sobie, potrafiłem się przekonać, że może się do tego nie nadaję. Zniechęcała mnie wizja, że masażysta to ciężki fizycznie zawód. Wiedziałem, że taki masażysta odczuwa poprzez swoją pracę, szereg dolegliwości, zmęczenie, bóle stawów i kręgosłupa. To wszystko razem wzięte sprawiło, że masaż lubiłem, ale nie mogłem się przekonać by w pełni się w to zaangażować.
   

Natomiast po ceremonii Ayahuaski, a nawet można powiedzieć: wcześniej, przed ceremonią... Pierwsza ceremonia spowodowała to, że ja bez żadnego skrępowania, bez żadnych przygotowań, żadnych kursów ani nic z tych rzeczy – byłem w stanie pomasować obcej osobie, w tym przypadku był to mężczyzna, pomasować mu stopy! Wcześniej nie miałbym takiej możliwości, psychicznie nie byłbym do tego gotowy. Poczułem jak to jest robić coś z serca, byłem oczyszczony i wiedziałem to całym sobą, że to jest po prostu coś dobrego. W momencie kiedy ja wykonywałem ten masaż, czułem jedność z osobą masowaną, tak jakbym sam siebie masował. Dokładnie tak czułem i tak robiłem. Zadziwiające było to, że właśnie nie mając żadnej wiedzy na temat masażu ja dokładnie wiedziałem co mam robić. Kierowałem się tylko swoimi odczuciami wewnętrznymi, tym co czułem w sercu. Wiedziałem, że jest w tym miłość. Z czułością, delikatnością, wszystko z serca. Cała wiedza była w sercu a ja byłem sobą bez tego co mnie ogranicza.
    
Później mamy etap drugiej ceremonii, gdzie pojawiła się na niej Ola, czyli moja przyjaciółka, z którą obecnie robimy Masaż Mocy. Wówczas zrobiliśmy masaż jednemu z uczestników. Ola masowała mu plecy, ja masowałem mu stopy i nogi. I od tego momentu poczuliśmy takie połączenie, że masaż na cztery ręce daje niesamowity efekt i nam się to ogólnie podoba. Zarówno mi jak i Oli. Ola jak się okazało również myślała o tym, by kiedyś zająć się masażem. Po Ayahuasce i wszystkich naszych przeżyciach Ola zapisała nas na kurs masażu.

W książce można przeczytać, że jeszcze wtedy moje wyobrażenie na temat tego masażu, było bardzo przyziemne. Nie traktowałem tego masażu jako coś związanego z rozwojem świadomości. Na tym etapie chciałem po prostu poznać układy, techniki, zasady, co się najpierw masuje itp. Nie przykładałem do tego jakiejś większej roli, jeśli chodzi o moje uczestnictwo. Podszedłem do tego z marszu w ogóle się nad tym nie zastanawiając. Ola zaklepała termin i poinformowała mnie, że będziemy się uczyć. Kiedy znaleźliśmy się na kursie byłem zaskoczony, moje wcześniejsze wyobrażenia i oczekiwania odleciały gdzieś w niepamięć.

M.D. - Rozumiem, czyli to tak, jakby ta ceremonia ruszyła Twoją energię. Co takiego się wydarzyło, że takCiebie to poruszyło?

R.N. - Doświadczyłem tego, że podczas masażu można wznieść swoją energię Kundalini i dostąpić tej przyjemności i trafić do Źródła czyli do Boga. Jakbyśmy tego nie nazwali, jest tylko jedno Źródło. Ogólnie ruszyła we mnie energia Kundalini, otworzyły się wszystkie moje centra energetyczne, wszystkie czakry i trafiłem bezpośrednio do Źródła. Nie sposób tego opisać słowami, co się tak naprawdę działo, bo to jest poza opisem. Natomiast szokiem było dla mnie to doświadczenie i że masaż do tego doprowadził! Masaż! Nie żadne psychodeliki, nie żadne substancje, nic z tych rzeczy, tylko po prostu dotyk, masaż i energia. Jako iż zawsze byłem wielkim sceptykiem, z dystansem podchodziłem, gdy była mowa o energii. Uważałem, że energia energią ale to czego nie widać, tak naprawdę tego nie ma. Ale tutaj rzeczywiście poczułem to wszystko. Potem pojawiły się przy tym misy i w połączeniu masażu z misami, z ich dźwiękami, wszystko zaczęło u mnie działać. To wówczas z Olą wiedzieliśmy, że chcemy to robić. Okazało się, że to już nie był tylko masaż, a zdecydowanie coś więcej. To droga do samopoznania, do odkrycia własnej natury. Mówiąc wprost to jest powrót do Źródła.

M.D. - Dlatego Masaż Mocy stworzyłeś dla ludzi, dla osób chcących doświadczyć siebie nadając piękną nazwę: „Powrót do Źródła” czyli do siebie...

R.N. - Dokładnie. Do siebie, do swego prawdziwego Ja, do Boskości. Źródło to jest najlepsza nazwa, bo to można potraktować na różne sposoby ale to i tak nie ma znaczenia. Źródło to jest Źródło. Ono po prostu jest.


M.D. - Każdy Boskość ma w sobie...

R.N. - Tak jest. I tutaj to jest bardzo ważne, ponieważ … w książce napisałem dokładnie, że bez medycyny, czyli bez żadnych dodatków, my jesteśmy w stanie to zrobić. Jesteśmy w stanie odkryć siebie i powrócić do Źródła a to oznacza, że znajdujemy siebie. Jesteśmy tym kim jesteśmy, wiemy kim jesteśmy i wiemy wszystko. Wszystko jest w nas.

M.D. - Nie potrzebujemy do tego żadnych pomocników...

R.N. - Nie potrzeba. A zagrożenie jakie ponosimy, gdy bierzemy z zewnątrz coś jest takie, że po pierwsze: my się uzależniamy od tego, ponieważ nie mamy absolutnej mocy, nie wiemy jak się w sobie wyzwolić, gdy sięgamy po coś. A druga sprawa jest taka, że ludzie, którzy doznają czegoś, bardzo często uważają się za kogoś lepszego od innych.

M.D.- Ego dochodzi do głosu...

R.N. - Jest to rozdmuchane ego, mimo że jest to taki stan euforii, miłości, uczucia miłości, to tak naprawdę nie ma z miłością nic wspólnego. To jest jakby zaślepione ego.

M.D. - No właśnie. Często osoby, które deklarują się z duchowością, dużo o tym mówią, potem się okazuje, że tak naprawdę są puste w środku.... Dużo używają słów o miłości, kochaj bliźniego, piękne słowa, piękne cytaty można poczytać w internecie, a tak naprawdę sobą nic nie prezentują. Tak naprawdę jest to tylko z zewnątrz otoczka a w środku tak naprawdę nic nie ma...

R.N. - To jest, niestety popularne w tych czasach, coraz bardziej popularne. Coraz więcej osób właśnie tak to postrzega czyli nieprawdziwie, ale za nic w świecie nie da się ich przekonać, że nie mają racji. I to jest niestety straszne.

M.D. - Niestety tak. Tkwią w swoim wyobrażeniu, dopóki życie ich nie nauczy, że jednak są w błędzie. Życie to zawsze koryguje w mocny lub bardziej delikatniejszy sposób...

R.N. – Dzięki temu jest urozmaicenie, to prowadzi do ogólnego rozwoju. W naszym życiu ciągle uczymy się miłości. Oni i tak dojdą do pełni siebie, ale czeka ich okrężna droga i nie zawsze będzie usłana różami…

tekst autoryzowany

tutaj   część I    część II    część III       część V

źródła zdjęć
źródło zdjęcia: Moonset Story
www.goldenline.pl

piątek, 11 listopada 2016

Twoja droga przez życie.

Krocząc swoją życiową ścieżką nie raz zastanawiamy się, czy wybraliśmy właściwy kierunek, czy w ten sposób wypełniamy swoje przeznaczenie albo zmierzamy do wybranego celu? Taka refleksja powstaje prędzej lub później, gdy obserwujemy ludzi, życie i to czego doświadczamy. Zwłaszcza w trudnych chwilach ciężko to określić, gdyż wówczas zbyt mocno koncentrujemy się na negatywnych aspektach naszej duchowej podróży. 

Zanim przyszlismy na ten świat, zostały nam wyznaczone zadania, które powinniśmy wypełnić w swojej ziemskiej wędrówce. Problem w tym,  że nie pamiętamy jakie one były, czego dotyczyły. Nasze życie polega na odnalezieniu właściwego kierunku, by dusza mogłą doświadczyć spełnienia i nauczyła się nowych doświadczeń. 

Jak odnaleźć ten cel? Skąd mamy wiedzieć czy idziemy właściwą drogą? 

Już sam fakt myślenia o tym jest wskazówką, bo poprzez nasze myśli pochodzące prosto z serca możemy odkryć nasze powołanie. Gdy będziemy zadawać sobie to pytanie, wówczas kolejne wydarzenia, okoliczności, spotkani ludzie, wypowiedziane słowa mogą nam wskazać dokąd iść dalej. 


Najważniejsze jest zaufanie sobie, swojemu sercu, gdyż ono doskonale wie co jest dla nas dobre. Za każdym razem, gdy staniemy przed jakimś wyborem, posłuchajmy siebie, co czujemy w danym momencie: niepokój, strach, smutek czy może radość, nadzieję i miłość? 

Czy podążasz za podszeptami innych ludzi, zewnętrznych okoliczności,  czy raczej wyznajesz swoją prawdę? Czyje poglądy wyznajesz? Komu ufasz? czy umiesz słuchać siebie? 

I najważniejsze pytanie: Czy wiesz kim jesteś? Czy Twoja rzeczywistość rezonuje z Twoim wnętrzem? Czy zawsze wybierasz dobrze?  Kierując się miłością?


To szereg pytań, które można zadać sobie w ciszy, skupiając się na odpowiedziach płynących z serca. Miłość powinna być naszym drogowskazem i kierunkiem. Pozwól, by ona wypełniła całą Twoją Istotę i Twoje życie a przez to wszystko wokół. 

"To co wysyłasz wraca do Ciebie" - to jedno z odwiecznych Praw Wszechświata. Jeżeli wyślesz milość - wróci miłość. To mogą być drobne gesty: uśmiech, miłe słowo, podanie ręki, życzliwość wobec drugiego człowieka, zwierzęcia. Kierując się miłośćią, współczuciem i pozytywnym nastawieniem stwarzamy lepsze otoczenie. Każdy z nas jest osobnym światem i każdy z nas Tworzy swój własny świat. Gdy każdy z tych światów będzie wypełniony miłością, to w połączeniu mogą stworzyć wielki krąg radości i szczęścia. 

Piękna wizja .... ale czy możliwa? To zależy od każdego z nas...


czwartek, 10 listopada 2016

Sens życia cz. III

Rozmowa z Robertem Noble


M.D - Punktem kulminacyjnym książki, jest ceremonia Ayahuaski. To jest według mnie taki przełom w Twojej książce. Opisujesz dwie różne ceremonie, na których byłeś. Pierwsza, mam wrażenie, dostarczyła Ci takich bardziej pozytywnych wibracji i doznań. Druga była trochę gorsza, jakby więcej się działo...

R.N. - Powiem tak: Ogólnie zarówno na pierwszej jak i na drugiej ceremonii działo się to samo jeśli chodzi o doznania pod wpływem tej rośliny mocy. Natomiast końcowy efekt rzeczywiście był inny. Jest kilka elementów, które na to wpływają, m.in. jednym z głównych jest to, że w drugiej ceremonii nie było należytej opieki nade mną. Byłoby inaczej gdyby ktoś mógł uspokoić moje ciało i sprowadzić mnie łagodnie do rzeczywistości. Niestety moje ciało czuło się zagrożone i broniło się ostatkiem sił. Celowo nie opisywałem pewnych szczegółów. 

źr. zdjęcia: Toster Pandory  
M.D. - Jasne. Delikatnie to opisałeś ...

R.N. - Byłem tam podduszany, że by nie straszyć innych, którzy byli na ceremonii. I sam ten akt duszenia mnie powodował bardzo niekorzystne wizje. Niestety nie miałem żadnej kontroli nad ciałem i nie mogłem w żaden sposób reagować. Był to główny powód, który spowodował moje późniejsze złe samopoczucie po ceremonii. Jeśli chodzi o doświadczenie to było takie same, ponieważ doświadczyłem wszystkiego co tylko jest możliwe do doświadczenia. To jest coś, czego nie da się przekazać żadnymi słowami.

M.D. - Czy można by powiedzieć, że ta ceremonia była dla Ciebie takim rodzajem oczyszczenia? 

R.N. - Czy oczyszczenia? Na pewno też. To było wszystko. To było wszystko w tym zawarte. Co mi się nie podobało z punktu widzenia mojego ego jako Roberta: to, to że zawsze tak będzie, że ja jakby dostałem pakiet wszystkich doświadczeń, łącznie z tymi, które nazywamy negatywnymi i pozytywnymi. Generalnie nie miałem wpływu na to, że sobie wybiorę cokolwiek to będzie, musiałem doznać wszystkiego a przy tym moje ego się nie godziło, gdyż musiało zostać unicestwione. Nie byłem w stanie zaakceptować, że zawsze tak będzie. Brak kontroli nad doświadczeniem był przytłaczający. Niestety nikt nawet nie podejrzewał co się ze mną dzieje, a tym samym nie był w stanie mi pomóc. Druga sprawa, że już po całej ceremonii stwierdziłem, że to nie miało żadnego wpływu na doświadczenia związane ze śnieniem. To kompletnie inny temat, więc jeżeli ktoś mówi, że wie coś na temat wychodzenia z ciała, ponieważ był Ayahuasce to ja wiem, że nie wie o czym mówi. To są zupełnie innego rodzaju doświadczenia. 

M.D. - Ale musiałeś to przeżyć, żeby do tego dojść...

R.N. - Tak. Musiałem to przeżyć, żeby to wiedzieć. Inaczej tego bym nie wiedział, aczkolwiek widzę też, że ludzie, którzy nie mają jakiegoś doświadczenia idą z marszu na ceremonię. Jest to przerażające, gdyż wielu z nich nie powinno się tam znaleźć. 
źr. zdjęcia: maxresdefault
M.D - Na końcu książki zamieszczasz przestrogi dla osób, które są zafascynowane tą tematyką. Wiele osób ma często błędne wyobrażenia o pewnych rzeczach, czy to będą sprawy OOBE, czy jakiekolwiek inne duchowe przeżycia to wiadomo, że są pewne wyobrażenia na jakiś temat. Sięgają oni po różne psychodeliki, rośliny tzw. rośliny mocy, o których piszesz, przed którymi przestrzegasz ale zawsze mówisz, że jest to czyjś wybór. Bo przecież każdy z nas ma wybór...

R.N. - Tak. Problem polega na tym, że ludzie nie wiedzą na co się piszą. Nie wiedzą tak naprawdę co się wydarzy. Nie wiedzą jakie to będzie miało konsekwencje. A konsekwencje są dramatyczne, jeżeli ktoś, kto nie jest przygotowany do tego podejdzie. Tutaj brakuje przede wszystkim jakiejś analizy osobowości, jakiegoś wstępnego badania czy ta osoba się w ogóle nadaje na takie doświadczenia. Czy jej psychika wytrzyma. Większość osób, które trafia na ceremonię posiada jakieś własne problemy. Są one różne mniejsze czy większe. Przeważnie są to problemy psychiczne, z którymi sobie nie radzą, więc jeżeli jeszcze spotęgujemy to - to jest dramat, całkowita porażka. 

Osobną kwestią jest to, że naprawdę u nas szamanów nie ma. Szamani to nie są osoby, które ogłoszą się w internecie, że robią Ayahuaskę. Żaden szaman z marszu nie zabierze cię w taką podróż na którą nie jesteś gotowy. Prawdziwy szaman sam oceni czy potrzebujesz kontaktu z roślinami mocy czy też nie. Niestety, ludzie tego nie wiedzą nie mają pojęcia, kim są prawdziwi szamani. Myślą, że jak pojadą sobie do Peru to tam na pewno znajdą szamana. To tak nie działa. Niestety tak nie jest. Według mnie i mojej wiedzy to prędzej szaman odnajdzie Ciebie, niż Ty szamana. Jeżeli chcesz zmiany na poziomie ducha i Ayahuaska będzie jedyną możliwością, która ci ma pomóc, to szaman sam cię znajdzie. Jeżeli ty potrzebujesz uzdrowienia, to znajdziesz rozwiązanie, ponieważ wszystkie okoliczności będą temu sprzyjać, ty trafisz tam, gdzie masz trafić, ale intencje muszą być szczere. 

M.D. - I to jest właśnie też ta ścieżka serca, o której mówimy...

R.N. - Tak, to jest właśnie ścieżka serca...

źr. zdjęcia: vismaya-maitreya

M.D. - To jest tak, że spotykamy na swojej ścieżce ludzi, takich jakich mamy spotkać. Tak zwane przypadki, zbiegi okoliczności doprowadzają nas do pewnych zdarzeń. Czasami nie zawsze słuchamy tych wskazówek. 

R.N. – Właśnie. Przypadki nie istnieją. Oklepane stwierdzenie, które słyszy się bardzo często. Ale ilu z nas faktycznie zastanawia się nad przyczyną wystąpienia pewnych zdarzeń czy okoliczności? Czy wykorzystujemy wszystkie opcje, które świat nam funduje? To jest właśnie kwestia bycia świadomym. Bycie świadomym to jest właśnie zwrócenie na coś uwagi, zastanowienie się, zatrzymanie i wykorzystanie nadarzającej się okazji, a nie takie ślepe funkcjonowanie w świecie jak robot. 

M.D. - No właśnie, wspominasz to już na początku swojej książki, w tekście Prologu, w którym piszesz: „Odcięty od wpływów, w osamotnieniu wsłuchuję się w moje Serce... Bije, rwie się do przodu – żyje. Jakoś dziwnie się czuję, postrzegam wszystko jakby w zwolnionym tempie...”

R.N.- To jest to co miało miejsce...

M.D.- „Spoglądam na twarze ludzi. Jak zaprogramowane roboty idą przed siebie, krok za krokiem. Gdy jestem blisko, spuszczają głowy. Nie widzą mnie? Jestem tuż obok! Świdruję ich wzrokiem. Nic... Pustka... Żadnej reakcji. Idą dalej przed siebie, pogrążeni w swoich myślach, nie patrząc, nie uśmiechając się, jak automaty”... Czasami mam wrażenie, że ludzie żyją jakby w takim matrixie, chodzą po ulicach jak roboty, tak jak mówisz, nie dostrzegają innych i tego co się wokół dzieje. 

R.N. - Tak, gdyż ludzie zatracają siebie. Nie ma człowieka dla człowieka...

M.D. - I to jest w dzisiejszym świecie dla mnie przerażające, że ludzie przyjmują pewne rzeczy, to co im ktoś powie, nie ma tej analizy, doświadczenia, sprawdzenia, czy to tak faktycznie jest...

R.N. - Dokładnie. Nie ma tego samodzielnego myślenia. Jakby z góry nałożony schemat jak masz myśleć. Ludzie się na to zgadzają i żyją czyjąś iluzją. Naszym obowiązkiem jest wyrwać się z tego i zacząć prawdziwie żyć.

M.D. - I nie analizują z czy faktycznie to co dana osoba mówi ma rację. Mnie to też często to zastanawia...

R.N. - Dlatego właśnie twórczość Carlosa Castanedy i nauki Don Juana dokładnie o tym mówią, że ten świat, który postrzegany jest opisem świata, to jest tak a nie inaczej, ponieważ tak jesteśmy nauczeni postrzegania. Prawdziwa natura człowieka gdzieś umyka w pogoni dnia codziennego. Cała praktyka polega na tym aby oduczyć się tego co nie jest nami, co nam nie służy. To co wiemy na temat świata pochodzi od tego ktoś nam to wpoił. Czas wziąć sprawy w swoje ręce i samemu odkrywać, że jesteśmy istotami, które mogą odwiedzać inne światy rzeczywiste światy.

Tekst autoryzowany 


TUTAJ: 


środa, 9 listopada 2016

Czy mówisz życiu "TAK"?

Życie stawia przed nami wiele zadań i ukierunkowuje nasze działania. Pojawiają się różne możliwości, okazje do zmian, wskazówki, które mają nam pomóc w podjęciu decyzji. Od nich zależą nasze kolejne kroki, które wiodą nas w przyszłość lepszą lub gorszą.

Pamiętaj, że jesteś Twórcą swojego życia. każde doświadczenie, moment, sytuacja, emocja - to twój wybór. Muszą być one świadome, osadzone w tu i teraz w momencie, gdy stajesz przed jakimś dylematem. Gdy życie stawia przed Tobą wyzwania czy mówisz mu tak? czy raczej - to nie dla mnie!  Nie dam rady!

"Wiara przenosi góry" i chodzi tu o wiarę w siebie, swoją moc i możliwości.

Świadomość tego kim jesteś, czego pragniesz, czego chcesz dokonać, doświadczyć sprawia, że mówimy życiu TAK, gdy podążamy za jego wskazówkami. Tylko TY masz władzę nad swoim życiem i tylko Ty wiesz co dla Ciebie jest ważne!




wtorek, 8 listopada 2016

Sens życia cz. II

Rozmowa z Robertem Noble

Część pierwsza znajduje się tutaj

M.D. Z Twoich doświadczeń powstały dwie książki. Pierwsza to „OOBE. Drugie Życie poza Ciałem” i najnowsza pt.: „”OOBE. Ścieżka Serca”. Tytuł „Ścieżka Serca” jest dla mnie zrozumiały ale wiele osób, które chciałyby pójść swoją drogą, pytają: „No dobrze, ale jak mam to zrobić?”. Czują, że muszą coś zrobić ale tak naprawdę nie wiedzą jak. Jakie dałbyś tym osobom wskazówki?

R.N. No tak. Mówiąc komuś „kieruj się sercem”, on nie wie co to znaczy tak naprawdę, nie wie od czego zacząć. Moim zdaniem, zasada jest prosta: Jeżeli wyłączy umysł i skupi się na rdzeniu swojej istoty, to nie ma opcji, poczuje w sobie miłość i spokój. Kwestia jest tego, by dotrzeć do samego siebie, do tego, kim się jest. Każdy musi dojść do siebie, do źródła. Wszystko jest tak naprawdę w sercu. To to, co cię uszczęśliwia. 


Każdy teoretycznie chce być szczęśliwy, ale nie każdy wie jak to zrobić, nie każdy wie jak być sobą. Żeby być sobą trzeba się oczyścić od wszystkiego, co nas ukształtowało a czym w rzeczywistości nie jesteśmy. Mam tu na myśli wszelkie przekonania, uwarunkowania i wpojony nam obraz świata. Osoba, która chce doświadczyć siebie powinna poświęcić sobie przynajmniej pięć minut dziennie, aby usiąść w ciszy i pomedytować. Człowiek aby był szczęśliwy musi pobyć sam ze sobą. Obecnie ludzie są zabiegani i żyją cudzymi sprawami. Gonią za swoim ogonem i to do niczego nie prowadzi. 

M.D. - I do tego trzeba mieć odwagę, żeby poznać siebie...

R.N. – To jest podstawa podstaw! Jeżeli chcesz coś zmienić, chcesz poznać siebie, poznać prawdę, to życie będzie nas bombardowało rożnymi rzeczami, takimi, że zmusi nas do zmian. Nie ma innych źródeł ale musi to wyjść od nas, bo jeżeli ktoś podda się temu, nic nie będzie robił – nic się nie zmieni.


M.D. - I to jest chyba sens OOBE, tak jak w Twoim przypadku, tak jak można przeczytać w obu Twoich książkach. Pierwsza  książka była raczej poradnikiem ale też były tam różne Twoje historie z doświadczeń wychodzenia z ciała. W drugiej - jest takich historii znacznie więcej. Bardzo chętnie czytałam te relacje, bo można było zobaczyć o co tak naprawdę w tym chodzi. Uważam, że udało się Tobie oddać charakter tego. Relacje te są bardzo osobiste, rzeczywiste i autentyczne. Czytając, czułam Twoje emocje ... 

R.N. - Cieszę się, że to odczułaś. Pisząc tę książkę chciałem, by ten temat był odebrany jako coś autentycznego i realnego. Bowiem wszystko co napisałem w książce jest moim bezpośrednim doświadczeniem, Cieszę się, jeżeli czytelnik potrafi poczuć to o czym piszę. Osoby, które nie doświadczyły na sobie projekcji astralnej mogą myśleć, że to wszystko jest tylko moją wyobraźnią. Z tego powodu w pierwszej kolejności wydałem książkę "OOBE. Drugie życie poza ciałem", aby ludzie sami zaczęli doświadczać, by mieć lepszy wgląd w moją drugą książkę. 

M.D - OOBE jest często porównywane ze świadomym śnieniem. Często się łączy te dwie rzeczy. Mówi się, że to jest właściwie to samo ale chyba nie do końca, prawda?

R.N. – To jest to samo, tylko kwestia jest uzyskania tego stanu. W OOBE wchodzę bezpośrednio w sen, a w LD odzyskuję świadomość już tam. Tak czy inaczej to zjawisko jest śnieniem. To śnienie jest równie rzeczywiste jak nasze codzienne fizyczne życie.

M.D. - Słyszałam też o czymś takim, że poprzez świadome śnienie możemy sobie zaprogramować przyszłość, tak że w naszym rzeczywistym życiu to się wydarzy. To jest może zbyt materialistyczne i fizyczne podejście ale taka opinia istnieje o OBE.

R.N. - Tak. Jak najbardziej. Jest to możliwe, według mnie, ale to bardziej działa na zasadzie wykorzystania świadomego śnienia do przekonania swojej podświadomości, czyli jest to jakby inna forma programowania podświadomości. Na przykład dla tych, którzy afirmują czyli stosują afirmacje, żeby przyciągnąć coś do swojego życia. W tym przypadku jest to świadome śnienie, które ma moc takich afirmacji i na tej zasadzie to działa. Świadome śnienie daje możliwość np. testowania różnych scenariuszy, które będą później sprawdzane w rzeczywistości fizycznej. Dobrym przykładem jest udanie się na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy. Dyskutujemy sobie, odgrywamy rożne role i patrzymy jaka jest reakcja na dane pytanie, na nasze odpowiedzi. To daje nam jakąś wiedzę, oraz poczucie pewności w życiu codziennym. 

źródło zdjęcia: www.instytutnoble.pl

M.D. - Rozumiem. Często to podkreślasz, że zwłaszcza na początku, wiele osób chce wychodzić z ciała właśnie z przyziemnych pobudek. Jest takie przeświadczenie, że możemy zajrzeć sobie do kogoś, zrobić to czego nie możemy wykonać w świecie rzeczywistym, że tam jest więcej możliwości. Wydaje mi się, że takie osoby mogą się zatrzymać na tym poziomie poznawania.

R.N. - W pewnym sensie się zatrzymają, jeżeli nie znajdą jakichś innych bodźców. Zdarza mi się słyszeć, że są osoby, które po prostu nie wiedzą co mają robić. Odzyskują świadomość w swoich snach i nie wiedzą co dalej robić. Jak można nie wiedzieć co robić w świecie nieograniczonych możliwości? Problem byłby we mnie i starałbym się go znaleźć. 

M.D. - Czy przy wychodzeniu wychodzisz z ciała są jakieś osoby prowadzące? Czytałam o tym, że ma się w tym stanie poza ciałem kogoś kto cię prowadzi? Kogoś kto jest jakby takim twoim „ochroniarzem”, przewodnikiem po tamtym świecie.

R.N. - Tak. Zgadza się ale zawsze trzeba być czujnym i trzeźwo myśleć, bo nigdy nie wiadomo kto to jest. Czy to jest ktoś przyjazny i jakie są jego intencje. Nigdy tego nie wiadomo. Dlatego zawsze kierujmy się sercem, bo to da nam pewność. 

M.D- Jakie korzyści duchowe osiągnąłeś dzięki podróżom astralnym? Mówiłeś o rozwoju świadomości, poszukiwaniu siebie ale co ciągnie Cię do takich doświadczeń?

R.N. - Nasz kupiecki umysł zawsze chce jakiś gratyfikacji. Korzyści i poczucia wyjątkowości. Największą korzyścią jaką uzyskałem jest znalezienie siebie. 

M.D. - W swojej książce poruszasz kilka tematów. Można by ją podzielić na kilka części (umownie). Jest etap pierwszy, kiedy nas prowadzisz, stopniowo pokazujesz czym jest OOBE, pokazujesz swoje początki, natomiast później dochodzisz do szamanizmu. W jednym ze stwierdzeń mówisz o tym, że to właśnie szamanizm skłonił Cię do praktykowania OOBE, do poszukiwania poprzez OOBE własnych ścieżek i odpowiedzi na odwieczne pytania. I tak chyba do końca szamanizm nie dostarczył Ci tych odpowiedzi, prawda? 

źródło zdjęcia: www.redfeathershamanichealing.com
R.N. - Szamanizm jest ogólnie ciężkim tematem. Jest wiele odmian szamanizmu. Można powiedzieć, że ja preferuję swój własny, nowoczesny szamanizm, który, można tak powiedzieć, jest mieszaniną różnych szamanizmów. Podstawą mojego kierunku jest to, co przekazuje Carlos Castaneda (antropolog amerykański, autor książek o naukach Don Juana Matusa). Poprzez własne doświadczenia zacząłem odkrywać, że ten świat przedstawiony w książkach Castanedy faktycznie ma miejsce. Gdy czytałem jego książki był etap takiego niedowierzania i braku zrozumienia. Czytałem te książki, bo chciałem się dowiedzieć czegoś więcej na temat świadomego śnienia. Po jakimś czasie sprawy potoczyły się tak, że wszedłem w ten świat doświadczalnie. Nim się spostrzegłem nie było już odwrotu, ponieważ wiem, że jest to jedyna słuszna droga rezonująca z moim sercem. Wiedzę zawartą w tych książkach wciąż sprawdzam na sobie. Dziś wiem, że nie jest to świat wyimaginowany, lecz całkowicie rzeczywisty jak nasz w którym jesteśmy. Ciężko to opowiedzieć komuś, kto się tym nie interesuje. To jest zupełnie inny świat i tylko poprzez własną praktykę można go poznać.

M.D. - Szamanizm przeciętnemu człowiekowi, kojarzy się z jakimiś szamanami, magami, rytuałami, duchami 

R.N. - Tak. Generalnie mnie szamanizm zainteresował ze względu na to, że czytając relację o szamanach, praktycznie każdy szaman wchodzi w trans, wchodzi do świata duchowego. Czytając relacje z podróży szamanów stwierdziłem, że jest to typowe doświadczenie projekcji astralnej. To mnie zainteresowało najbardziej. Oni wchodzą w śnienie bezpośrednio i tam świadomie funkcjonują, działają, zbierają informacje, wracają i dzielą się tą wiedzą z innymi. Taki był początek, dlatego ta droga do mnie przemówiła. Natomiast rytuały typu: zabijanie zwierząt, upijanie im krwi, itp. itd. do mnie nie przemawiają. To już mi nie pasuje chociaż zdaję sobie sprawę, że te działania mają sens dla tych Szamanów. Wiem o tym, że rytuały pomagają osiągnąć odmienne stany świadomości. Mi nie jest to potrzebne, gdyż ja dążę do tego by korzystać z własnej osobistej mocy. Temat szamanizmu jakoś ze mną rezonuje, podoba mi się tajemniczość, ten klimat, kontakt z naturą. Ale chyba najbardziej przemawia do mnie bęben szamański, gra na nim i wchodzenie w trans. Dlatego tworzę swój własny szamanizm.
Tekst autoryzowany                      


TUTAJ 


poniedziałek, 7 listopada 2016

Kim jesteś?

"To, co za nami i to co przed nami,
jest niczym w porównaniu z tym, co tkwi w nas."
- Ralph Waldo Emerson

Nasze obecne życie na Ziemi zmusza nas do spojrzenia na otaczajacy nas świat w nowy sposób. Szybkie zmiany, mnogość informacji, szum medialny, pogoń za dobrami doczesnymi sprawiają, że coraz bardziej czujemy się zmęczeni, wypaleni zawodowo a przez to chorujemy, popadamy w depresję nie widząc wyjścia z sytuacji. W codziennym pędzie zatracają siebie, gubią marzenia i przy okazji siebie. Odgrywają rożne role, zakładają maski i grają określone role narzucone przez społeczeństwo, normy i warunki w których żyją. Boją się pokazać prawdziwego siebie, gdyż przyzwyczaili się do wizerunku jaki pokazują światu. Bycie sobą to niejednokrotnie trudne zadanie, wymagające odwagi pokazania innym swojego prawdziwego oblicza.

Do tego potrzeba wiedzy o sobie samym.

To dla wielu trudne zadanie - dowiedzieć się kim sa naprawdę.

Każdy ma swoją życiową ścieżkę, na której spotykamy różnych ludzi, sytuacje, doświadczenia składające się na calość naszego istnienia. Na tej drodze zawsze dokonujemy wyborów, które doprowadzają nas do określonego celu. Jedno ze znanych prawd mówi, że "to co nas otacza jest odbiciem nas samych."

Ludzie, przedmioty, nasze pasje, sytuacja i wiele innych czynników wokół nas wszystko nas określa, jest efektem naszych decyzji. Także jezeli chodzi o nasze emocje i sposby reakcji. Wybieramy strach zamiast szczęścia, złość zamiast radości, gniew zamiast miłości, lęk zamiast działania,  negatywne myśli zamiast pozytywnych. Chcąc być szczęśliwym musimy być bardziej świadomi podejmowanych decyzji, tego co naprawdę pragniemy, do czego dążymy  a przede wszystkim musimy wiedzieć kim jesteśmy i przestać ukrywać się za maskami. Do tego potrzebna jest cisza, wewnętrzne skupienie i poszukanie odpowiedzi w sobie. Cała wiedza jest w nas. Wówczas możemy rozpoznać prawdziwego siebie. 

Mark Nepo w swojej ksiażce "Księga Przebudzenia" napisał:

"im dłużej żyję, tym glośniej przemawia do mnie, to co ciche. Im więcej doświadczam i im więcej udaje mi się przeżyć, tym więcej prawdy odnajduję w tym, co nas łączy. Im więcej nabieram pokory pod wpływem bólu, tym głębsza jest moja radość i tym więcej mądrości czerpię z tym, co żyje w głębokeij ciszy."

Każda nasza myśl, emocja czy działanie jest energią, która tkwi w każdym z nas.  Może ona mieć zabarwienie negatywne, pozytywne, smutne, radosne, zimne albo gorące - wszystko zależy jaki nadamy temu impuls. Myśli są naszym sojusznikiem ale mogą też zaszkodzić, Wszystko zależy od ich jakości. To my decydujemy o ich jakości. 

"Przyciągamy to o czym myślimy".

Rozglądając się po swoim otoczeniu możemy rozpoznać nie tylko nasze dezycje ale i nasze myśli. Chcąc zmienić to co nam się nie podoba, zmieńmy myśli, nastawienie negatywne na pozytywne i siebie na swoją autentyczną wersję. 

Można usiąść w ciszy i zanurzyć się we własnej duszy, posłuchać swego serca.
  • Oddychaj powoli i poczuj, że twoje serce  kurczy się i rozszerzajak źrenica
  • Oddychaj powoli i z kazdym oddechem okaż troskę swojej duszy. Poczuj jak twoje serce poszerza się twoja jaźń.
  • Oddychaj powoli i poczuj, jak otwierasz się na odczuwanie świata, gdy troszczysz o swoją duszę.

niedziela, 6 listopada 2016

Sens życia cz.I

Rozmowa z Robertem Noble

Robert Noble od najmłodszych lat interesował się parapsychologią i poszukiwał odpowiedzi na pytania dotyczące sensu życia. Sposobem na poznawanie siebie okazało się OOBE od ang. out-of-body experience czyli doświadczenia poza ciałem. Ta niezwykła umiejętność stała się jego drogą życiową i pasją. 

Niedawno ukazała się jego najnowsza książka „OOBE. Ścieżka Serca”, w której opisuje swoje doznania i historie związane z wychodzeniem z ciała. To druga publikacja w jego twórczości. Pierwsza została wydana dwa lata temu i nosiła tytuł „OBE. Drugie Życie poza Ciałem”. Obie pozycje dane mi było przeczytać i zrecenzować.  Byłam pod wrażeniem osobowości autora i jego przeżyć. Zwłaszcza „OOBE. Ścieżka Serca” dostarczyła mi niezwykłych emocji i informacji. 

Miałam przyjemność przeprowadzenia rozmowy z Robertem na temat jego światopoglądu, zainteresowań, działań i przedsięwzięć, które mają na celu jedno: pomoc i wsparcie dla osób, które pragną rozwijać swoje talenty, zdolności, nie tylko związane z OOBE lecz w każdej innej dziedzinie. 

Wywiad jest dość obszerny, więc będę zamieszczać go w częściach w kolejnych postach. Dziś o świadomości samego siebie i naszego życia.

M.D. - Mirosława Dudko
R.N. - Robert Noble

M.D. - Szukając informacji na Twój temat natrafiałam na sformułowanie, że jesteś uważany za jednego z najbardziej znanych podróżników astralnych w Polsce. Jak myślisz, skąd wzięła się taka opinia o Tobie?

R.N. - To dlatego, że jawnie mówię o swoim doświadczeniu wszystkim. Nie wstydzę się swoich zainteresowań i pasji. Ukazała się teraz książka, swego czasu było więcej filmów na You Tubie, gdzie odczuwałem potrzebę dzielenia się tym z innymi. Nie mogłem po prostu zachować dla siebie pewnych informacji. Musiałem z tym wyjść na zewnątrz do ludzi i stąd prawdopodobnie to się wzięło. Dużo osób to praktykuje ale niewiele osób ujawnia to publicznie. Ludzie traktują to poważnie jako swoją pasję ale boją się mówić o tym w obawie co inni o tym pomyślą. Ja takich obaw nie mam, ponieważ to jest wszystko co we mnie najlepsze. Chcę tym zarażać innych, chcę im przekazać, że można i że to jest naprawdę coś normalnego, mimo wszystko, ponieważ to jest umiejętność, którą można posiąść, jeżeli jest taka możliwość. Jeżeli można to robić to trzeba to robić, jeżeli odczuwa się taką potrzebę. I stąd się to wzięło.

Strona Instytutu Noble też się ze mną kojarzy, głównie z tym tematem, aczkolwiek cały instytut działa szerzej. Z zamierzenia mojego jest to aby w ogóle rozwijać świadomość, nie tylko przez wychodzenie z ciała ale też przez zdrowy styl życia, zdrowe odżywianie, ćwiczenia, wszystko co nam jest w stanie pomóc, żebyśmy tutaj lepiej funkcjonowali i żyli w pełni, bardziej świadomie. 

M.D. - Rozumiem. Dużo ostatnio mówi się o świadomości, powstają książki, publikacje czy dyskusje na forach i portalach internetowych. Osoby rozwijające się duchowo podkreślają znaczenie świadomości. Czym dla Ciebie jest świadomość? Jak Ty to rozumiesz?

źr. zdjecia: SzkolaAniolow.pl
R.N. - No właśnie, świadomość jest tym, co ja jestem w stanie postrzegać. Jest to trudne do powiedzenia, ponieważ tego trzeba doświadczyć. Bycie świadomym, z definicji, oznacza jakąś wiedzę. Oznacza, że ja coś mogę robić w sposób kontrolowany, że ja wiem gdzie jestem, kim jestem, co robię. To ma wiele płaszczyzn. Nie jest to prosta sprawa. Teraz chodzi o to, by rozwijać tą świadomość,, to znaczy być świadomym więcej rzeczy, które dzieją się wokół mnie. Być świadomym tej rzeczywistości oznacza, że ja czuje to co robię, jestem w chwili obecnej, słyszę co się dzieje za oknem, docierają do mnie informacje, które jestem w stanie postrzegać. Im więcej jestem w stanie postrzegać, tym bardziej jestem świadomy.


M.D. -  Czy OOBE pomogło Ci rozwinąć świadomość czy może był to proces złożony?

R.N. - Praktyka OOBE z całą pewnością rozwija świadomość! Sam proces jej rozwijania jest czasochłonny i wymaga ogromnego wysiłku. Żeby być świadomym poza ciałem, musimy być świadomi naszego życia na jawie. Cały trening jest skupiony na tym, by być ciągle uważnym, mieć jasno sprecyzowane cele, a swoją wolę pod pełną kontrolą. Ćwiczenia pomagające uzyskiwać OBE sprawiają, że musimy być bardziej świadomi niż do tej pory. Ktoś kto chce nauczyć się wychodzenia z ciała, musi liczyć się z tym, że musi mieć lepszą koncentrację, żyć w chwili obecnej, potrafi wyłączyć wewnętrzny dialog itd. Jako iż jest to męczące dla naszego umysłu, mało kto się na to decyduje. Zatem odpowiadając na pytanie praktyka OOBE pomaga mi rozwijać świadomość, gdyż aby uzyskiwać zamierzony efekt trzeba się starać cały czas 24h na dobę.

Tekst autoryzowany              
TUTAJ


poniedziałek, 31 października 2016

Nieuchronność przemijania

Śmierć czeka każdego z nas, prędzej czy później. Jest nieuchronna. Nie uciekniemy przed nią. Nie lubimy o niej mówić, boimy się jej i pragniemy, by nadeszła jak najpóźniej.  Jedno co pewne - jest sprawiedliwa, gdyż nie omija nikogo, ani biednego, ani bogatego. 

Poniżej nieco refleksji do przemyśleń od samego Dalajlamy  XIV:

"Śmierć jest momentem krytycznym, do którego dobrze jest się przygotować. Zastanówmy się nad jej niuchronnością. Rozpoznajmy, że stanowi ona integralną część życia, życie posiada bowiem swój poczatek i koniec. Na noc się zda chęć ucieczki od śmierci.

Jeżeli myś ta odpowiednio wcześnie się w nas zakorzeni, gdy nadejdzie śmierć, ni objawi się nam ona nagle, nienormalne wydarzenie. Będziemy w stanie podejść do śmierci w calkiem odmienny sposób.

Prawdą jest, że większość z nas myśli o wlasnej śmierci z odrazą. Większą część naszego życia poświęcamy na gromadzenie dóbr lub na robienie niezliczonych planów, jakbyśmy mieli żyć wiecznie, jak gdyby nie było pewne, że któregoś dnia, być może jutro, czy nawet za chwilę, nie mielibyśmy stąd odejść, pozostawiajac wszysko za sobą. Według buddyzmu, jest rzeczą wskazaną już teraz przygotowywać się do śmierci, aby gdy przyjdzie czas, móc umrzeć we właściwy sposób."

Jak się przygotować do tej podróży?

Dalajlama XVI radzi: 

Osobom wierzącym: 
"w chwili śmierci pomyślcie o waszej wierze i módlcie się. Skoro wierzycie w Boga, powiedzcie sobie, że nawet, jeśli dotarcie do kresu życia jest smutne, bóg z pewnością ma swoje racje, a w fakcie śmierci istniej coś głębokiego, czego nie jesteście w stanie w pełni zrozumieć."

Osobom, które są buddystami i wierzą w reinkarancję: 
"śmierć jest jedynie zmianą powłoki cielesnej, podobnie jak zmieniamy ubranie, gdy stare jest już znoszone. Gdy nas nośnik materialny, z różnych wewnętrznych czy zewnętrznych przyczyn nie jest już w stanie dłużej utrzymywać się przy życiu,przychodzi czas na porzucenie go i przyjęcie nowego. Wtakim ujęciu śmierć nie oznacza końca egzystencji."

Dla osoby wierzącej, bez względu na to czy uznaje ona reinkarnację czy też nie:
"najważniejszą rzeczą w chwili śmierci jest zatrzymanie procesu myślenia powierzchownej świadomości i wzbudzenie w sobie z jasnością wiary w Boga lub innego pozytywnego stanu mentalnego. Idealną sytuacją jest utrzymać umysł w jak nakwiększej jasności, unikając wszystkiego, co może go zmącić.

Osobom, które nie wyznają żadnej religii i nie podążają żadną ścieżką duchową oraz ich sposób myślenia odbiega od religijnej wizji świata:
"najważniejszą rzeczą w chwili śmierci jest pozostać spokojnym, rozluźnionym, z jasnym przekonaniem, iż śmierć jest procesem naturalnym, który jest częścią życia."



tekst z książki "Jego Świątobliwość Dalajlama - Myśli płynące z serca'

źródło zdjęć:
www.olidomiah-energie.fr
www.templeofstarlight.nl1

Zobacz także:

Cel Duszy

Cel Duszy